fbpx

KAPRYŚNA JESIEŃ NAD RZEKĄ

Strona główna > Blog > Aktualności > KAPRYŚNA JESIEŃ NAD RZEKĄ

Gdy wybieram się na ryby w jesiennych miesiącach moim celem są głównie płocie z wiślanych portów oraz niewielkich dopływów połączonych z głównym korytem rzeki. 

Wybór miejsc nie jest przypadkowy, ponieważ staram się wędkować zgodnie z  naturą  rzecznych ryb, które w tym czasie migrują na tzw. zimowiska.   Skala termometru poniżej zera to jeden z pierwszych znaków dla wędkarza, że warto odwiedzić z wędką port oraz wszelkiego rodzaju  kanały. Jednak po raz kolejny   jesień spłatała nam figla i wysokie temperatury namieszały w wodnym ekosystemie oraz fizjologii ryb zamieszkujących Polskie rzeki. Ostatniego czasu w mojej okolicy ciężko o ujemną temperaturę, więc wspomniane zbiorniki ( rzeczne zimowiska ) nie obfitują w białoryb. Globalne ocieplenie i ”dziwne anomalia” spowodowały, że nasza wędkarska jesień na rzekach już nie jest tak oczywista jak  na przykład w ubiegłym roku kiedy to od początku października mój kij trzeszczał od portowych czerwonookich ślicznotek a oprócz  kija trzeszczały  również zęby z zimna. W tym roku  o tej samej porze termometr pokazuje temperatury nawet powyżej 10-ciu stopni na plusie. Takie oto figle płata nam  tegoroczna  jesień. Można oszaleć!  W tym całym pogodowym szaleństwie postanowiłem poszukac wędkarskiej przygody w samej rzece  odpuszczając temat zimowisk a jakie było tego efekty przeczytacie poniżej.

POSZUKIWANIA NA OPASCE.

Pewnego dnia, pod koniec października wykorzystując wolny weekend oraz zapowiadaną słoneczną pogodę postanowiłem sprawdzić czy uda mi się coś złowić w głównym korycie rzeki. Wychodząc z założenia, że jeżeli port jest ”pusty” rybna może okazać się opaska, która jeszcze we wrześniu i początku kolejnego miesiąca  była okupowana przez stada przyzwoitych krąpi. Nie miałem nic do stracenia więc postanowiłem sprawdzić “co w trawie piszczy” wbrew temu co nauczyła mnie do tej pory rzeka w temacie jesienno-zimowego wędkowania. 

ZANĘTĘ PRZYGOTOWUJĘ DZIEŃ WCZEŚNIEJ.

W dzień poprzedzający wyprawę  przygotowałem mieszankę zanętową, która składała się z kilogramowej paczki zanęty  Feeder Esctasy wody płynące oraz jednej z moich ulubionych budżetowych zanęt firmy Genlog, czyli SuperAroma kolendra-piernik, również w opakowaniu mieszczących kilogram produktu. Czas który mogłem przeznaczyć na wędkowanie to  niecałe 4 godziny więc przygotowałem rownież jedno opakowanie  ( 2 kg ) gliny rzecznej. Do mojej mieszanki  dorzuciłem odrobinę pieczywa fluo Orange oraz to co ryby potrzebują teraz najbardziej, czyli  białko mięsne, które z pewnością zapewnią dodane do zanęty topione białe robaki i pinki. Postanowiłem połączyć wszystko razem ( 2kg zanęty + 2 kg gliny rzecznej + pieczywo fluo i topione robaki ) i podawać zanętę ”luźną”.  Bez kombinowania, czysta prostota.

SUPERAROMA – WARTO O NIEJ WSPOMNIEĆ!

Zatrzymajmy się na chwilę przy zanęcie SuperAroma z ofert Genlog, którą użyłem w opisanej wyprawie.  Tak jak wspomniałem jest to moja jedna z ulubionych zanęt i to nie bez przyczyny. Producent oferuję nam uniwersalną mieszankę, którą możemy przełowić nawet cały sezon bez większej modyfikacji jeśli chodzi o zapach, który jest moim zdaniem idealnym kompromisem między zapachem na zimną wodę oraz na tą cieplejszą w letnich miesiącach. Co mam na myśli? Producent oferuje nam intensywny ziołowy zapach ( na bazie kolendry ), który jest moim zdanie dobrym wyborem na wiosnę oraz jesień, z kolei drugi użyty zapach do produkcji zanęty, czyli dobrze znany piernik to  coś co kusi ryby w cieplejszych porach roku. Połączenie kolendry z piernikiem daje nam w konsekwencji mieszankę całoroczną a same surowce użyte w produkcji zanęty nie ”gryzą się” a świetnie ze sobą współpracują nasilając nawzajem swoje  walory. Dobrze dobrane składniki, frakcje mieszanki oraz kolor daje nam pełną paletę pomysłów jeśli chodzi o  modyfikacji  samej pracy zanęty  w wodzie poprzez odpowiednie nawilżenie, dopasowanie glin oraz nadanie barwy. Ostatni aspekt  jest z reguły nie potrzebny, ponieważ lekko ceglasta mieszanka  ( kolor ) sprawdza się na większości łowisk, zarówno na wodach stojących, lekko płynących oraz  rzekach o silnym uciągu. Nie bez przyczyny wspomniałem o temacie odpowiedniego podania zanęty czyli  ”modyfikacji”, ponieważ należy pamiętać, że choćby  najlepsza zanęta nie sprawdzi się sama w sobie jeśli nie będziemy potrafić podać jej ”pod” łowisko czyli: występujące w akwenie ryby, rodzaj samego łowiska ( wody płynące, stojące ), rodzaj dna, głębokość i co najważniejsze intensywność żerowania ryb w danej porze roku. Seria SuperAroma została opracowana do łowienia klasycznym feederem lecz z całą pewnością jest to dobry towar do wykorzystania podczas wypraw z batem czy odległościówką a nawet świetnie sprawdza się w  Method Mixach 50/50.  SuperAroma Kolendra-Piernik oferowana przez firmę Genlog Premium Brand jest dla mnie jedną z ciekawszych propozycji na rynku zanęt z tzw. niższej półki cenowej.  Warto wypróbować  na swoich wodach podczas rekreacyjnych wypadów. Gwarantuję, że zanęta Was nie zawiedzie! 😉

MELDUJĘ SIĘ NAD WODĄ…CZAS START!

Nad wodę wybrałem się około godziny 9 rano. W porze jesienno-zimowej staram się łowić w godzinach około południowych więc dobrze wyspany z humorem i pozytywnym nastawieniem melduję się nad brzegiem rzeki. Przede mną ona, Wisła w całej okazałości, tajemnicza i tego dnia spokojna, choć potrafi narobić niezłego ambarasu, jeśli tylko przyjdzie czas wielkiej wody. Zapowiadana słoneczna pogoda jeszcze bardziej wyzwala we mnie wolę walki, choć patrząc na niebo, które bardziej przypominało przysłowiową ciszę przed burzą niż jesienną sielankę nie byłem do końca pewien  czy sprawdzi się zapowiadana prognoza. Wszystko wskazywało na to, że przede mną deszczowy dzień nad wodą.

ZACZYNAMY.

Spragniony wędkarskiej przygody i widoku uginającego się pod czas holu wędziska  rozwijam cały swój wędkarski majdan. Tego dnia ograniczyłem swój ekwipunek do minimum więc  kwadrans i byłem gotów zarzucić swój zestaw. Od pierwszego rzutu na hak trafiały białe robaki oraz pinki. Odpuściłem tym razem wstępne nęcenie i postanowiłem na początku wędkowania po prostu częściej przerzucać, choć nie było takiej konieczności ponieważ pierwszą rybę złowiłem od razu w pierwszym rzucie. Postanowiłem skupić się na utrzymaniu ryb w łowisku. Na haku Special Bream nr 14 wędrowały 2-3 pinki w kolorze czerwonym oraz 2 ”grube”, które oprócz krąpiom smakowały również niestety certą. Waleczne to ryby, trzeba przyznać lecz w moim okręgu mają aktualnie okres ochronny więc nie chciałem ich łowić. Niestety wyeliminowanie cert nie było wcale łatwym zadaniem i nieźle się nakombinowałem by pozbyć się niechcianego gatunku, który momentami brał jak szalony na wszystko co powędrowało na hak!

POMOCNA KUKURYDZA.

W akcie desperacji z samochodu wyciągnąłem puszkę kukurydzy i bez przekonania założyłem dwa ziarna. Ależ było moje zdziwienie kiedy to na kukurydzę zamiast cert zaczęły brać przyzwoite krąpie!  Przyznam się, że nie wierzyłem w moc kukurydzy lecz  moja wiara w jej skuteczność została przywrócona;-)

 

NA KONIEC.

Z zapowiadanej pięknej pogody nic nie wyszło i zamiast oglądać szczytówkę mojego feedera w blasku słońca obserwowałem brania w strugach deszczu. Dziś po opisanej powyżej wyprawie wiem, że  przez  globalne ocieplenie typowe zimowiska sprzed kilku lat obecnie mogą nie być bardziej rybnym akwenem niż główne koryto rzeki. Uważam, że o tej porze roku warto również wędkować choćby na rzecznej opasce a wyniki mogą zaskoczyć bardziej niż w portach, kanałach oraz wszelkich  akwenach znanych do tej pory jako jesionno-zimowy raj dla miłośników łowienia ryb spokojnego żeru w zimniejszych miesiącach roku.

Jestem zadowolony z mojego wyniki i na pewno wrócę po więcej nad królową. 😉

 

Z wędkarskimi pozdrowieniami

Patryk Gadomski

Facebook
YouTube
Instagram